piątek, 2 kwietnia 2010

Zombie for money?


Nat Self to ten łysiejący gość z Zombie Disco Squad. W duecie zwykle bywa tak, że jeden ma jeśli nie większy talent to na pewno ambicje. Podobnych przykładów nie trzeba daleko szukać, nawet na tym samym podwórku niektórzy wolą się czasem bawić w pojedynkę, jak Downtown z Reanissance Man, Phra z Crookersów czy chyba najbardziej jaskrawy przykład czyli Bob Rifo z The Bloody Beetroots. Wcale nie podejrzewam, że chodzi im o pieniądze, bo rynek muzyczny to wcale nie łatwy grosz, bardziej pewnie o realizację swoich pomysłów. Ach... nieważne.

To co robi Nat Self, wcale nie odbiega od twórczości Zombie Disco Squad. Jest oszczędnie, tech-housowo, z całym plemiennym instrumentarium. Dlaczego więc o nim piszę? Ano, jest jeden numer, którym zwrócił on moją uwagę na siebie.


Nat Self - War


Świetny numer. Aranżacja skromna, ale jest dość energiczny beat, no i ten wokal. Właśnie o to się rozchodzi. Ostatnio widać bardzo wyraźny zwrot w stronę housowych korzeni, wszystko staje się bardziej "soulful", Kid City postuje nawet "Bitter Sweet" Kinka. Tutaj mamy mocno techniczną przygrywkę, ale ścieżka wokalna pełna pasji daje kawałkowi mnóstwo energii. Czekajcie na wydanie "OWN" Adama Porta i Santego, to będzie hit, skoro sam Riva Starr tak o tym kawałku pisze.


Pzdr.
Stadtkind

Brak komentarzy: