środa, 25 marca 2009

::M.o.M Episode 24: The Squire Of Gothos::


Main stage:: bassline/garage/grime/dubstep
---------------------------------------------------
THE SQUIRE OF GHOTOS
/electrostimulation/coin op/UK

BAD COMMUNITY
/Gangsteppaz/flip da floor/Krk/

SLAM DUNK
/Wrocław/

hakuryba
/MoM/

razor_rzodkiewka
/MoM/



2nd Stage BASSment:: minimal/tech-house/electro

NONE
/elektronik zoo/neuropunks/

a-rec
/BASSment/

plex
/BASSment/

_______________
INQ CLUB
ul. Dworcowa 7, Katowice
_______________
Wstęp: 10/15 PLN

Start: 22:00
_______________
Linki:

www.myspace.com/thesquireofgothos
www.electrostimulation.co.uk
www.myspace.com/badcommunity
www.myspace.com/slamdunkbitches
www.myspace.com/hakufishin
www.myspace.com/razor_rzodkiewka
www.myspace.com/mommuzik
www.myspace.com/bassment_crew


____________________________

Kolejna impreza, która sprawi nam dużo radości.
Na Squire of Ghotos od razu zwróciliśmy uwagę iodkąd wpadły nam w ręce pierwsze kawałki, stale czychaliśmy na ich kolejne produkcje.
Strasznie się jaraliśmy "Introsphere" i "Sandpaper Riddimm".
A tu proszę! Będziemy mieli okazję z nimi zagrać.
Wydają się być niezłymi frikami, także myślę, że się dogadamy:)

Nie bez zbaczenia pozostaje fakt, że wszystko będzie działo się w Katowicach.
Mnóstow wyśmienitej arhcitektury (modernizm, zarówno ten klasyczny jak i późny) oraz specyficzny mikroklimat, sprawiają, że to naprawdę niepowtarzalne miasto.
Do tej pory jeszcze nie mieliśmy okazji tam zagrać jako Slam Dunk.
Zawsze lubimy podkreślać swoje korzenie, tym bardziej zagrać w drugim najważnijeszym mieście na Śląsku, będzie dla nas prawdziwą przyjemnością.

(Jeśli ktoś zapyta, a jakie jest pierwsze najważniejsze miasto na Śląsku, odpowiadam od razu: Wrocław. I tu ucinam dyskusję. Historyczna stolica całego regionu, największy ośrodek miejski na Śląsku. Szach i mat!)

A na koniec jeszcze mały muzyczny bonus:

The Squire of Gothos - I Only Wanna Be With Bass


Pzdr.
Slam Dunk


poniedziałek, 23 marca 2009

MEKKA. RELACJA.




















To była druga tak duża nasza impreza we Wrocławiu.
Naprawdę jednak z najlepszych jakie zagraliśmy. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wszystko działo się w naszym rodzinnym Wrocławiu. Przed ta imprezą wciąż jeszcze brakowało nam na koncie takiej naprawdę dużego wydarzenia we Wrocławiu. Ziściło się.
Udowodniliśmy nie tylko sobie, ale wszystkim którzy przyszli do Mekki, że potrafimy grać naprawdę dobre imprezy.
Tym bardziej cieszy nas to, że dzieliliśmy scenę z naszymi przyjaciółmi z Hungry Hungry Models, którzy mimo problemów technicznych na początku skopali wszystkim tyłki swoim fidgetowo-bangerowym setem. Sylwia i Piotrek przyjechali do nas zresztą już w czwartek i świrowaliśmy razem cały weekend. Pomimo, że nie było zapowiadanych na tamten weekend 9 stopni, spóźniliśmy się na zwiedzanie Hali Stulecia, to świetnie się bawiliśmy. Byłby to jeden z najfajniejszych weekendów ever, gdyby nie jedne przykry incydent na sam koniec, o którym tu jednak nie będziemy wspominać.

Wracjąc do Mekki, to naprawdę było gorąco. Mimo, że nigdy nie byłem tam stałym bywalcem, nie pamiętam tak euforycznej imprezy w tym miejscu.
Na małej sali parkiętem kręcili chłopcy ze Skweepolis, grający nic innego jak skweee.
Bawiliśmy się do białego rana, wypiliśmy duzo alkoholu - jednym słowem - pełna kurwa.

Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy przyszli na nasżą imprezę do Mekki.
Szacunek dla Hungry Hungry Models, Tiny Tunera, Skweepolis, Radia.Nadaje.Com, Radia Luz i Drogi Do Mekki.
Bez was nie było tej imprezy. Dzięki!

Pzdr.
Stadtkind

piątek, 20 marca 2009

Renoma. Reaktywacja.

fot. Korver z forum skyscrapercity.com


Kto mieszka(ł) we Wrocławiu lub miał z nim styczność, na pewno kojarzy dawny PaństwowyDom Towarowy "Renoma"(PDT), powszechnie nazywany "pedetem". W latach 70 i 80 obiekt świetnie prosperował, bo był bodaj największym tego typu obiektem w mieście. Lata 90 to lekka zadyszka, lecz wciąż całkiem niezła pozycja w mieście. Sam pamiętam, że jako dziecko fascynowały mnie przepastne przestrzenie budynku, a wziyta w Renomie był nie lada przeżyciem. W miarę jak oferta handlowa Wrocławia się rozszerzała, Renoma podupadała. Jej rolę przejęła potem Galeria Dominikańska, zaprojektowana na wzór amerykańskich malli.
W Renomie pozostały i przyciągały jeszcze trochę klientów: duży sklep Zary, Galeria Centrum oraz market Albert. Szkoda było jednak marnować takj wspaniałego obiektu i podjęto decyzję o remoncie i przebudowie.

Renoma powstała w roku 1930 jako dom towarowy zbudowany przez handlową rodzinę Wertheimów z Berlina, zaporjektowana zaś przez pochodzącego również z Berlin Hermanna Dernburga. Była jednym z najnowoczesniejszych i najbardziej ekskluzywnych obiektów tego typu w ówczesnej Europie. Wnętrze wyposażono w ruchome schody i wykończono szlachetnymi i drogimi materiałami. W 1937 roku Wertheimów wywłaszczono, a dom towarowy przejęła spółka AWAG (Allgemeine Warenhaus Gesellschaft GmbH - Powszechne Domy Towarowe sp. z o.o.). Podczas wojny został zbombardowany i płonął przez kilka dni, a uruchomino go ponowanie dopiero w 1948 roku z okazji Wsyatwy Ziem Odzyskanych. Po 1989 obiekt często zmieniał właścicieli, aż dopiero ostatni podjął sie gruntownego remontu i przebudowy.

Jak mi tłumaczył architekt Zbigniew Maćków, którego pracownia (Maćków Pracownia Projektowa) stworzyła projekt rozbudowy o nowe skrzydło (przewidziane jeszcze w przedwojennych planach), w dzisiejszych czasach obiekty handlowe o powierzhcnii uzytkowej poniżej 30 tys. m2 mają spore trudności by się utrzymać, o ile ich oferta nie jest profilowana pod indywidualnego, wymagającego klienta. Mówimy tu jednak o obiektach oferujących towary luksusowe lub o miejscach z długą tradycją. W Polsce jednak rynek usług nie jest na tyle rozwninięty by takie placówki umiały na nim znaleźć swoje miejsce. Przynajmniej Wrocław.

Kto się w tym momencie zastanowi nad tym jak wyglądała topografia handlu we Wrocławiu jeszcze kilka lat temu a dziś, dojdzie do wniosku, że wszystko skupiło się po glareiach handlowych. Na starym mieście pozostały pojedyńcze lokale (zwykle będące tam od dawna), trochę niedobitków lub sklepy, które w swojej ofercie lubią mieć tzw. lokalizacje highstreetowe jak H&M na Świdnickiej, które ma całą kamienicę dla siebie.

Świdnicka to swoją drogą też ciekawy przypadek. Przy niej znajduje się właśnie Renoma. Przez lata, ba! wieki! pełniła funkcję salonu miasta. Najbardziej reprezentacyjna ulica Wrocławia, której przedłużeniem była dawna ulica Cesarza Wilhelma, dzisiejsza Powstańców Śląskich, o bardzo eleganckiej zabudowie, wiodąca do wówczas najbardziej prestiżowej i luksusowej dzielnicy Wrocławia. Dziś po dawnym "południu" nie pozostało wiele. Niemniej jednak Świdnicka w latach 90tych wciąż radziłą sobie dobrze, mimo tego że w latach 70tych wizjonerscy urbaniści puścili autostradę przez stare miasto i jednocześnie i jednoczesnie przecieli Świdnicką na pół, każąc pieszym korzystać z przejścia podziemnego. Coraz mniej jednak było handlu na Świdnickiej.
To też ulica kontrastów. Do lokalu po niedawno zlikiwodwanym sklepie z markowym obuwiem sporotwym i dżinsami, wprowadził się bank i lumpeks. Na przeciwko w odrestaturowanym Hotelu Monopol, który teraz będzie miał 5 gwiazdek, znajdzie się ekskluzywny butik z takimi markami jak: Dsquared2 Diesel Denim Gallery czy John Galliano.

Mam jedynie nadzieję, że ponowne otwarcie Renomy przywróci choć w części dawny charakter Świdnickiej i z czasem wróci tam handel, tak by Wrocławianie idąc na zakupy spacerowalli po mieście wybierając piesze trakty przes stare miasto, zamiast wjeżdżać i wyjeżdżać z galeri handlowej samochodem, niemal jak w jakimś Teksasie, gdzie nawet chodników nie opłaca sie budować.

Więcej o Renomie przeczytacie tu.
Zdjęcia nowe i archiwalne oraz projekty nowej części tu.


Pzdr.
Stadtkind

P.S.

Ciekawostka taka: Nazwa "Renoma" została wyłoniona w konkursie dla czytelników zorganizowanym przez "Słowo Polskie". Jak napisałem, pierwszymi właścicielami i fundatorami obiektu była żydowska rodzina Wertheim z Berlina. Ciekawe jak ma się do tego fakt, że jak przestawicie litery słowa "Renoma" to wyjdzie "menora". Hm? Ja wcale nie jest antysemitą, absolutnie się od takich spekulacji odcinam, ale gra słowna ciekawa. Przypadek? Jak mawiał słynny Ks. Bozowski "Nie ma przypadków, są tylko znaki".

No bass, no trouble!


Tej ekipy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Przejdę więc od razu do rzeczy.
Mathhead i Drop The Lime wzięli na warsztat dwa stricte popowe kawałki, dwóch obiecujących wykonawców, Frankmusika i Little Boots (czy ten wybór to przypadek, bowiem wspominania dwójka miała ze sobą romansować? mniejsza z tym), wspiując się w serię znakomitych remiksów, zrobionych dla tych artystów wcześniej, odpowiednio przez The Black Ghosts i A1 Bassline oraz Fake Blooda i Jokera. Solidna nowojorska robota.


Little Boots - New In Town (Drop The Lime Dub)

Frankmusik - Better Off As Two (Math Head Remix)


Niemniej jednak te kawałki znajdziecie na wielu innych blogach, także żeby rozszerzyć ofertę tego posta, mały bonus. Dwa starsze, dubstepowe kawałki Mathheada i Drop The Lime'a. Enjoy!


Drop The Lime - Bricks

Mathhead - Poltergeist


Pzdr.
Stadtkind

P.S. Nie uważacie, że DTL na tym zdjęciu u góry nie wygląda trochę jak Adam?

czwartek, 19 marca 2009

TO BĘDZIE DŁUGA NOC...


To będzie trzeci weekend w nowym krakowskim Klubie Mish Mash.
Dawno nas w Krakowie nie było, z tym większą chęcią zagramy dla wszystkich smoków wawelskich.

Na pierwszej sali koncert da Iza Kowalewska, a swój set zaprezentuje Envee. Supportować ich będą Hydrofoniks.

Druga sala należy do nas. Dawno już nie mieliśmy okazji tak długo grać.
Uff...

Sprawdźcie co jeszcze się dzieje w Mish Mashu na ich majspejsie.

Pzdr.
Slam Dunk

Crookers, Laidback Luke i Felix Da Housecat pod Wrocławiem.



To będzie chyba 4 edycja Electrocity w dawnym klasztorze Cystersów w Lubiążu.
Nigdy wcześniej na tej imprezie nie byłem. Sam kompleks poklasztorny odwiedziłem zaś kilkakrotnie, bo to stały punkt wycieczek szkolnych, nie bez powodu jednak, bo z drugiej strony to unikatowy architektoniczny kompleks oraz jeden z najcenniejszych zabytków na Dolnym Śląsku. Po więcej informacji kieruje do google.

Większości dzieciaków i młodzieży Lubiąż kojarzy się jednak inaczej.
Każdy region w Polsce ma swój Lubiąż. We Wrocławiu mówiło się jeszcze o ul. Kraszewskiego lub o SP 115. Warszawa zaś ma bodaj Tworki. You know what i mean?



Sama impreza będzie miała miejsce 14 sierpnia. Oprócz 3 głównych bohaterów pojawi się jeszcze sporo innych grajków. Wszystko o tej imprezie tutaj.

W sprzedaży jest już druga pula biletów.

Każdy kto był kiedyś u nas w Leśnicy (ostatnie osiedle Wrocławia na zachód - najbardziej wysunięty skrawek miasta), wie że do centrum to rzutu beretem raczej nie mamy.
W tym wypadku jednak jesteśmy te kilkanaście/kilkadziesiąt minut do przodu, bo do Lubiąża jedzie się przez Leśnicę. Ha, ha, ha!

Pamiętajcie, miejsca u Hellsbrothersa ograniczone.

Pzdr.
Slam Dunk

piątek, 13 marca 2009

TO JUŻ JUTRO!



14 marca we wrocławskim klubie Droga do mekki odbędzie się kolejne supereklektyczne party pod egidą warszawskiego kolektywu Hungry Hungry Models. Ten duet przemyca na rodzinny grunt coraz popularniejszą na Zachodzie tendencję stylistycznego miszmaszu, a także sięga po klubowe świeżynki z półki fidget, heavy bass, bassline, baltimore, piano stabs. Świadkowie imprez, podczas których HHM grają główną rolę, zgodnie twierdzą, że przy dźwiękach serwowanych przez Głodne Modelki/Modeli wszyscy bez wyjątku baunsują. Sami członkowie kolektywu postrzegają swoją działalność jako oczywistą zabawę, ale i „walkę z klubowym złem, by uchronić ludzkość przed nudą minimalu, electroclashu czy ogranego house’u”. Ich kwaterą jest warszawski Obiekt Znaleziony, do którego ściągnęli również innych pogromców klubowych konwenansów w rodzaju Tronik Youth, Kesh, Discodust Djs, Duke Dumont, Stereoheroes czy Drums of Death. HHM zasilili swą pozytywną energią również rodzime duże festiwale pokroju Off! Festival czy Heineken Open’er.

http://www.myspace.com/hhmdjs
http://hungryhungrymodels.blogspot.com/

Towarzyszyć im będzie znana z imprezowej turystyki po całej Polsce wrocławska ekipa Slam Dunk, która już teraz może pochwalić się występem obok legendy sceny madchester rave, czyli Happy Mondays. Młodzi członkowie kolektywu, wyposażeni w otwarte umysły, chłoną i mieszają ze sobą wszystko, co taneczna kultura wytworzyła w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci, ze szczególnym naciskiem na niskoczęstotliwościowe brzmienia heavy bass, bassline, dubstep. W bezpretensjonalnych, pełnych humoru setach przemycają oldskulowy house, techno, rave, a nawet eurodance; gdzieś pomiędzy tym znajdzie się jeszcze miejsce na parkietowe bomby ostatniego sezonu, czyli fidget, baltimore oraz kuduro.

http://www.myspace.com/slamdunkbitches
http://slamdunked.blogspot.com/


_________________________________

Dawno już nie czuliśmy takiego podekscytowania przed imprezą jak obecnie.
Bardzo, bardzo cieszymy się na perspektywę jutrzejszego wieczoru.
Hungry Hungry Models przyjechali do nas już wczoraj.
Pokazujemy im nasz piękny Wrocław, pijemy, rozmawiamy, hulamy i świntuszymy...
Dziś dojeżdżają jeszcze nasze ukochane Pyry. W ten weekend u Slam Dunków pełna chata.
Uff... będzie się działo...

Do zobaczenia dziś w Drodze Do Mekki!

________
Pzdr.
Slam Dunk

poniedziałek, 9 marca 2009

Press Darlings.

Skany z grudniowego DJ Magazine Polska.
Krótka notka o nas pojawiła się w rubryce Future 4.
Trochę z opóźnieniem, ale dopiero teraz udało mi się to zeskanować.




NANOMIKSY?




Nie boimy się i wychodzimy naprzeciw wyzwaniom współczesnego świata.
W związku z wciąż postępującym trendem minimalizacji rozmiarów, maksymalizacji funkcji, błyskawicznego przekazywania informacji niemalże w formie krótkich "fleszów", my też postanowiliśmy stworzyć dwie muzyczne miniaturki, które w kilkudziesięciu sekundach mówią o tym co gramy i co lubimy.

Tak naprawdę to celem powstania tych "nanomiksów", było stworzenie podkładu dla dżingla promującego naszą imprezę z Hungry Hungry Models w Drodze Do Mekki 14 marca, stwierdziliśmy jednak, że są na tyle interesujące, że możemy je powiesić na blogu.


Poniżej linki:


Slam Dunk - Jingle # 1

Slam Dunk - Jingle # 2


Pzdr.
Slam Dunk

Retrospektywa # 1.


Trochę się ostatnio wydarzyło, aktualizacje bloga zaś za tym nie podążały. Postaram się więc w skrócie podsumować ostatnie wydarzenia w których braliśmy udział.


28ego lutego graliśmy wraz z naszym lokalnym kompanem Dymkiem vel Eh Marine w "Skupie Kultury" w Tychach. Rekordu frekwencyjnego nie pobiliśmy, ale impreza przebiegła bardzo przyjemnie. Odważyliśmy się zagrać zdecydowanie ciężej niż zwykle, sięgając do pokaźnych zasobów i rezerw niskich częstotliwości. Nagłośnienie poszło nam w sukurs, czuć było przyjemne wibrowanie od pokaźnych rozmiarów subwoofera, zaś reszta dźwięku bardzo ładnie roznosiła się po parkiecie. Czysta przyjemność.
Sam "Skup Kultury" to bardzo fajne miejsce. Otwarte na wiele imprez i pomysłów, ciekawie urządzone, z dobrym nagłośnieniem. Mankamentem jest jednak - może jedynym - lokalizacja.
Tychy bowiem nie są tętniącym życiem miejskim ośrodkiem, lecz wielką sypialnią.
A we Wrocławiu wciąż nam brakuje takich miejsc.


W ostatnią sobotę w akademickim Radiu Luz o godz 20:00 leciała audycja pt. "Wieczór Klubowy" z naszym gościnnym udziałem. Mówiliśmy o naszych początkach, pomyśle na granie, zainteresowaniach muzycznych jak i zaprezentowaliśmy kilka z naszych ulubionych numerów.
Znalazł się wśród nich produkcje Supra 1, Zeppy Zeppa jak i El Barto & Liam B.
Cieszy nas to, że mogliśmy zaprezentować polskie produkcje pośród kawałaków Fake Blooda czy Jack Beatsa. Scena u nas wciąż nie jest duża, więc trzeba się wspierać. Taka nasza dewiza.


W tą ostatnią sobotę 7 marca a.d. 2009 byliśmy również na Sorry Ghettoblaster w Warszawie z goscinnym występem Fake Blooda (to nie była bynajmniej bilokacja, tej sztuki jeszcze nie posiedlismy, ale pracujemy nad tym). Co tu dużo mówić, kolejna świetna impreza.
Czułem się trochę jak na koncercie, bo chyba nigdy wcześniej nie byłem aż tak ciekaw setu
konkretnego DJ'a. Fake Blood bowiem nie urwał się z choinki. Komu mówią coś hasła DJ Touché czy The Wiseguys, ten wie o czym mówię. Trzeba jednak przyznać, że Sekta & Kosakot, czyli gospodarze imprezy, wykonała świetną robotę skutecznie stopniując i podbijając napięcie w swoich setach przed wejściem gwiazdy wieczoru.
Fake Blood nie zawiódł. Jego set był bardzo wsymakowany, nieco koneserski, eklektyczny i przemyślany. Największą przyjemnościa było jednak obserwować jak gra. Obsługiwał na raz 2 decki i 2 cd playery (4 kanały jednoczesnie!), bawił się napędem, cue, efektami na mikserze i skreczami, do tego dogrywał sample. To chyba nie tylko kilkanaście lat doświadczenia, ale i jakiś wrodzony talent (tak przynajmnie sądzę). Nie pomylił się bodaj ani razu, grając niemalże z chirurugiczną precyzją, jednocześnie z dużą dawką luzu i humoru. Nie ma sensu wymieniać co zagrał, tam trezba było po prostu być.
Tym razem oprócz nas była też duża reprezentacja Wrocławia z czego bardzo się cieszymy.
Za miesiąc Jack Beats. Znów pewnie będziemy.


A już w sobotę (14 marca) w Drodze do Mekki we Wrocławiu impreza z naszymi ukochanymi Hungry Hungry Models. Zapowiada się naprawdę obiecująco. Wiążemy z tą imprezą naprawdę duże nadzieję i mam nadzieje, że się nie zawiedziemy. Więcej o niej wkrótce.


Pzdr.
Stadtkind