niedziela, 31 maja 2009

Psychoza remiksowa.



Współczesna muzyka cierpi na psychozę remiksową.

Mówiąc całkiem na poważnie, remiksuje się wszystko i we wszelaki sposób. Wcale nie mam zamiaru tutaj tej tendencji oceniać, jest to kolejne ze zjawisk współczesnego świata, co do którego chyba najbardziej adekwatny jest stosunek ambiwalentny.

O co mi jednak chodzi.
Wciąż jednak są remiksowe konstelacje, które zaskakują. Co mnie zaskoczyło.


Patrick Wolf - Hard Times (Jack Beats Remix)


Zresztą nie tylko mnie. Gdy wczoraj, na imprezie Pięknych Chłopców w Absyncie, zagraliśmy gościnnie kilka kawałków, to Wojtek z Pięknych Chłopców podszedł do ekranu komputera i przecierał oczy, gdy wrzuciłem ten numer.


Ha! Piosenka (tak to chyba jest właśnie piosenka, bo zwykle gramy utwory) jest jednak bardzo dobra. Ja to kupuję!

***

Tak swoją drogą, w związku z psychozą remiksową, myślałem kiedyś o remiksach filmów. Zresztą na jednym z afterów próbowaliśmy to zrobić, mówiąc wyrwanymi z kontekstu fragmentami dialogów. To chyba jednak nie to, tym bardziej, że zrozumiałe głównie dla wtajemniczonych.
W tym kontekście jednak, przypomniał mi się artykuł jaki czytałem całkiem niedawno w "Dzienniku". Chodzi mianowicie o remiks książki. Sam artykuł co prawda o tym temacie nie traktował, ale jeden fragment natchnął mnie do refleksji. Zacytuję cały akapit, żeby sam wątek był lepiej zrozumiany. Artykuł pochodzi z 11 kwietnia, a jego tytuł to "Wzajemne nienawiści pisarzy":


"Najsłynniejszą figurą geometryczną francuskiego XIX wieku literackiego był z pewnością trójkąt Victor Hugo, jego żona Adele oraz największy ówczesny krytyk Sainte-Beuve. Smaczku sprawie dodawał fakt, że panowie ogromnie się przyjaźnili. Znajomość jednak podszyta była zawiścią krytyka. Nie mogąc odebrać genialnemu koledze sławy ani talentu, Sainte-Beuve znalazł więc inny sposób: odebrał mu żonę, przynajmniej na parę lat. A że były to czasy romantyczne, uznał za stosowne opowiedzieć o swojej miłości całemu światu w powieści "Volupte" (Rozkosz). Mniej więcej w tym samym czasie Sainte-Beuve popełnił nieostrożność przejechania się w recenzji po innym wielkim pisarzu, Honoriuszu Balzaku. Ten w zemście postanowił upokorzyć go, sam pisząc "Rozkosz" od nowa - oczywiście lepiej. W ten sposób powstało arcydzieło "Le Lys dans la vallee". Później krytyk czynił Balzakowi liczne afronty, demonstracyjnie unikał kolacji z jego udziałem, by przypadkiem nie zakopać topora wojennego, słusznie kalkulując, że mieć go za wroga to doskonała reklama."


Czy mamy tu do czynienia z jednym z pierwszych przykładów remiksów?
Ile już razy z całkiem zwykłych kawałków, powstawały po remiksie prawdziwe arcydzieła. W tym wypadku, pobudką była chęć upokorzenia. Ale czy w świecie muzyki takie namiętności nie występują? Daje do myślenia, Temat pozostawiam otwarty.

***

Na koniec, żeby się już nie rozpisywać, jeszcze jeden bonusowy kawałek, a właściwie kolejna ładna piosenka:



Frankmusik - Better Off As 2 (A1 Bassline Remix)



Pzdr.

Stadtkind

1 komentarz:

Nikola Waters pisze...

Dokladnie takie podejście jest najlepsze, przyjamniej moim zdaniem. Remixy z jednej srony ułatwiają z drugiej ograniczają, wiem bo sami mamy na warsztacie kilka remixów. Ułatwiają bo już główny zarys, pomysł wymyslił producent oryginału, ograniczają bo czasem wpada się na pomysł zrobienia czegos fajnego, ale niekoniecznie pasującego.
Swoją drogą czasem nie wiem czy remikser wykorzystujący sampel z oryginału i nazywa przeróbkę remiksem, nie powinien nazwać tego zupełnie osobnym, niezależnym dziełem wykorzystującym tylko krótki sampel?
pozdro