II wojna światowa skończyła się 65 lat temu, a o Hitlerze wciąż głośno. W tym momencie stwierdzam to z całą powagą, że mimo recepcji jego postaci, jest on chyba jednak najważniejszą i najbardziej rozpoznawalną figurą XX wieku. Czy jest nam z tym do śmiechu? Chyba nie powinno... a jednak.
Stwierdzenie, że Polska młodzież podzieliła się na dwa obozy w kwestii oceny kultowego (sic!) już filmu na youtube.com i niesławnego plakatu, może być przesadzone, ale na pewno obie rzeczy wywołały skrajne emocje. Ile odbiorców, tyle opinii; w dużym uproszczeniu jednak można powiedzieć, że film jest "ok" a plakat "be". Co ciekawe wiele osób, które zrywały boki ze śmiechu przy filmie, odebrały plakat z niesmakiem. Mnie obie rzeczy dostatecznie nie rozbawiły, równocześnie też wcale nie zgorszyły, śmieszne zaś wydaje mi się całe zamieszanie związane z tą sprawą.
Tak pokrótce, oba produkty posługują się tym samym symbolem, a właściwie sylwetką - Adolfa Hitlera. W filmie w zabawny sposób, nie pozbawiony jednak pewnej wulgarności komentuje on kondycję warszawskiej sceny klubowej. Użyto do tego fragmentów filmu "Upadek", dzieła ogólnodostępnego i chciałoby się rzecz "niegroźnego". Na plakacie zaś pojawia się Hitler wycięty z gifu od dawna krążącego po sieci i nazwa imprezy - "Melanż ostateczny". Zgodzę się, że kontekst jest tutaj o wiele bardziej ofensywny, nawiązanie do "kwestii żydowskiej" i operowanie symboliką III Rzeszy, zdają się być sporym nadużyciem. Ale zaraz, zaraz! Przecież i na filmie jak i na plakacie Hitler przedstawiony jest jako postać zabawna, pozytywnie konotująca (bo przecież ma taką niezłą gadanę), a symbolika III Rzeszy jest obecna i tu i tu (mundury, gestyka czy sam bunkier Hitlera w filmiku). Co jednak jest dla mnie istotne, to fakt, że plakat jest produktem videa. Tekst "liczy się pierdolnięcie", pochodzi właśnie z klipu. Tyle się mówiło i pisało o odbrązawianiu III Rzeszy i postaci Hitlera no i proszę, jego sylwetkę "oswoili" też mieszkańcy miasta, któremu wyrządził chyba największą krzywdę.
Sytuacjonizm, niewinny żart, naciągany komizm? No dobrze, mimo że plakat wywołał większe oburzenie przez swoje konotacje, to film jednak jest o tyle groźny, że zainspirował do dalszej zabawy z tym symbolem. Wiadomo, że jest to już kwestia nieostrożnej manipulacji symbolem twórców plakatu, ale takich reakcji należało się spodziewać. W tym momencie odsączanie od czci i wiary pomysłodawców plakatu i jednoczesne chichranie się przy filmie, jest dla mnie pewną niekonsekwencją.
A pamiętacie chwilową zajawkę na symbolikę ZSRR? Koszulki z Leninem i motywami nawiązującymi do jego spuścizny? I co, to było fajne? A Che Guevara? Mniejsze zło? No może i Związek Radziecki nie prowadził tak agresywnej i jednoznacznej propagandy i nie budował "fabryk śmierci", ale to jest tak jak z kradzieżą roweru i samochodu. Kradzież roweru ma być lepsza od kradzieży samochodu, bo rower ma mniejszą wartość? To wciąż jest kradzież, niezależnie od wartości przedmiotu.
Niebezpieczna jest każda manipulacja obciążonymi negatywnym ładunkiem symbolami, jednak przy pewnej dozie dystansu, może ona wyrządzić niewiele szkód. Gorzej gdy zaczyna się fetyszyzacja symboli i relatywizacja ich treści, wtedy cały kontekst może okazać się o wiele bardziej smrodliwy niż się wydaje.
Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam do dyskusji.
Pzdr.
Stadtkind
P.S.
W ramach grafiki, plakat promujący tzw. "car-sharing cluby" w USA (notabene ten skrót ma też inne rozwinięcie - "Unser seeliger Adolf" <>). W latach powojennych często stosowano jego sylwetkę do dyskredytacji wielu zjawisk czy przedmiotów. Bardzo często był obecny w polskiej karykaturze, budząc oczywiście konotacje negatywne, ale skoro jest już tak wpisany w naszą kulturę, to nic dziwnego, że będzie nadużywany.