środa, 26 sierpnia 2009
Basement Party!
BASEMENT PARTY !
####################
Jadłodajnia FIlozoficzna
30 sierpnia '09 r
o godzinie 21
####################
Zagrają dje-typowo hard, którzy uaktywnią waszą każdą cząstkę ciała by ujrzeć najgorszą przycznę zła elektronicznej muzyki w calym wszechistnieniu. Przyjdz na ulice dobrą 33/35 do jadło albo niech Cie pożre przytłaczająca monotonia czy myśl o pracy. My mowimy temu nie!
W tę noc rozpalać was będą
BOY DIVISION!
www.myspace.com/boy_division
Wkrótce zaprezentujemy promo set naszej imprezy by Boy Division.
SLAM DUNK!
www.myspace.com/slamdunkbitches
sety: http://soundcloud.com/slam-dunk
PHILIPPE!
www.myspace.com/selectedsoundz
BURLINGTON&MKMOUSE
http://www.myspace.com/humananimalcollective
electro/electro house/fidgy/bassline/minimal
! To nie koniec! Dzień po Basement Party jest wielkie otwarcie w Warszawie sklepu z linii CARHATT ( www.carhartt.com ) w którym macie z naszym biletem 10% zniżki na wszystkie artykuły!
bilety: 15 pln* //**
*przedsprzedaż (u dystrybutorów lub organizatorów)
**przy wejsciu prawdopodobnie bilety droższe.
kontakt/przedsprzedaż -
basmentparty@gmail.pl
(literówka w adresie)
#########################################################################
BOY DIVISION !
Boy Division z kolektywów V/A Team oraz Handclap, organizator najpopularniejszej imprezy klubowej w stolicy - God Save The Queen. Jego sety uznane są w Rzymie, Berlinie czy Londynie, gdzie grywa regularnie, budując swoją karierą międzynarodową.
Muzykę jaką preferuje to undergrandowe disco, alternatywne Indie oraz różnorodne rodzaje elektro. Miał okazję wystąpić na największych festiwalach Polski, tj. Vena Music i Heineken Open’er Festival.
Występował u boku takich sław jak: Primal Scream, The Klaxons, Yuksek, Holy Ghost!, In Flagranti, autoKratz, Trevor Loveys, Kris Menace, Thieves Like Us, The Horrors, Lou Hayter/New Young Pony Club, Rory Phillips, Alex Metric, Bisou GTI, No Bra czy The She Set.
########################################################################
SLAM DUNK !
Nazywani jednym z najbardziej hedonistycznych kolektywów na polskiej scenie, w ciągu drugiej połowy 2008 roku dostatecznie zaznaczyli swoją obecność na scenie, by swoje beztroskie tournee kontynuować w roku pańskim 2009.
Odwiedzili wszystkie największe miasta Polski, grając razem między innymi z takimi DJami oraz producentami jak: Tomb Crew, Bok Bok, Stereoheroes, The Squire of Ghotos, Tittsworth, Jack Beats, Andy George & Jaymo, Egyptrixx czy Gigi Barocco.
Występowali również na PEPSI VENA MUSIC FESTIVAL w Łodzi, na którym grali m.in. Klaxons czy Happy Mondays.
Zgrabnie łączą stare z nowym, z jednej strony mają słabość do brzmień opartych na basie, jak heavy bass, bassline, dubstep, z drugiej zaś nie odmówią sobie przyjemności zagrania przestrzennego oldschoolowego house’u, techno, a nawet eurodance. Gdzieś pomiędzy tym znajdzie się jeszcze miejsce dla fidget house’u, baltimore czy kuduro. Slam Dunk powstał by być mobilnym eventem, który ma zamiar zburzyć barierę pomiędzy DJ-ką a parkietem, dając tym samym pokaźne show!
#######################################################################
PHILIPPE !
Dj z 10-letnim stażem, którego można usłyszeć w licznych warszawskich klubach i audycjach radiowych. Aktywny producent. Instruktor kursów dj-skich.Współzałożyciel agencji Selected Soundz i członek Power 5 formacji dj-sko producenckiej Bogdana Fabiańskiego. Muzyka jaką preferuje to electro,minimal, deep house, często sięga do repertuaru oldskulowego z lat 70,80 oraz 90tych.
#####################################################################
suck!
Sooooo 2008?
Crookers są ponoć "soooooo 2008!". Tak przynajmniej można gdzieniegdzie usłyszeć. Jest w tym co prawda trochę racji, bowiem moment największej podniety na ich produkcje był w tamtym roku. W tym momencie "Day 'n' Nite" śmiga po wszystkich komercyjnych stacjach radiowych i telewizjach muzycznych i pewni wielu osobom działa już na nerwy.
Ale przypomnijmy sobie remiksy dla Chromeo, The Chemical Brothers, Don Riminiego czy ACDC. Rajcowało, nie? No kurka, a Knobbers?
Potem przyszedł jakiś spadek formy. Może zrobiło się ich za dużo. W międzyczasie był też remiks dla U2 (powiem szczerze że nawet nie pamiętam jak on brzmiał). I teraz mimo, że nie powrócili w blasku chwały, to moim zdaniem znów złapali formę. Remiksy dla Proxyego ("Raven", a cóż by innego) Mujavy ("Township Funk"), Jesse Rosea, Mixhella to naprawdę mocne parkietowe sztosy.
Ja nie lubię takiego kategoryzowania muzyki. 2007, 2008, 2006. Mogę czegoś nie zagrać bo mi się znudziło, bo nie pasuje do konwencji, ale nie dlatego, że coś jest z tego lub tamtego roku, albo nie daj Boże sprzed kilku miesięcy, ergo jest już też "starociem". Czy wedle tej samej zasady "Blue Monday" jest so '83, "Move Your Body" so '86, a "Meet Her At The Love Parade" so '97?
A wracając do głownych bohaterów tego posta, to tu kolejna solidna robota. Dobrze żre!
Radioclit - Secousse (Crookers Spino Remix)
Pzdr.
Stadtkind
wtorek, 25 sierpnia 2009
Major Remix
Remiksów Major Lazer powstała już cała masa. Jeszcze sporo ich pewnie usłyszymy. Moją uwagę jakiś czas temu zwrócił jeden. Sprawdźcie sami.
Major Lazer - Hold The Line (Tommie Sunshine Reggacid Mix)
Pzdr.
Stadtkind
środa, 19 sierpnia 2009
Deutsch Minimix.
"Co studiujesz?" - to jedno z tych irytujących pytań, jak "Co czytasz?" (gdy siedzisz gdzieś z otwartą książką) czy "No i jak, co u Ciebie słychać"?, bez których jednak nie moglibyśmy się obejść.
Gdy odpowiadam na nie, mówiąc że studiuję germanistykę, słyszę różne odpowiedzi. Niektórzy mówią "aha" i nie wracają do tematu, inni się dziwię w tylu "nie spodziewałbym się", "nie pomyślałbym", jeszcze inni (to mój ulubiony wariant) "nie lubię niemieckiego, to brzydki język".
Nie kryję swojej sympatii do tego kraju. Jest to jednak sprawa złożona. Najprościej wytłumaczyć to w ten sposób, że nie spotkało mnie ze strony Niemców nic przykrego, a wręcz przeciwnie. Studiów nie wybrałem z konieczności, naprawdę czuję się na nich dobrze.
Niemcy to kraj o ogromnym potencjale i to nie tylko ekonomicznym, ale dla przede wszystkim kulturowym. Jak to mówi mój wykładowca od kulturoznawstwa "dopóki Polska nie przyśpieszy swojego dyskursu modernizacyjnego, dopóty stosunki polsko-niemieckie będą bardzo asymetryczne". Ma rację, choć oczywiście Niemcy też swoje za uszami mają.
Jerzy Robert Nowak, naczelny ideolog Radia Maryja wieszczy "pełzającą regermanizację Wrocławia", zarzeka się również, że przygotowuje publikację na ten temat, obszerny rozmiar dedykując dyrektorowi Muzeum Miejskiego. Nagonka ze strony Radiam Maryja, "Ich Dziennika" (bo przecież nie mojego) oraz zwartych obwódów tych dwóch instytucji trwa. Jarosław Kaczyński stwierdził, że Hala Stulecia nie powinna być wpisana do rejestru zabytków, a tym bardziej na listę UNESCO. I co? I nic. Psy szczeakją, karawana jedzie dalej.
My zaś, na fali tej regermanizacji, zlożyliśmy, jeszcze w listopadzie tamtego roku, krotki miks, z utworami, gdzie pojawia się język niemiecki. Tak o! dla zabawy. Jakoś o nim zapomnieliśmy. Przypomniał mi się, jak znajomy wkleił na facebooku klip do "The Clap" Lexy & K - Paula, który też jest w tym mikśie. I właśnie go zamieszczam. Miło będzie, jeśli się komuś spodoba.
Tym razem na zshare.
Slam Dunk - Deutsch Minimix
Tracklista dla zainteresowanych.
1. Modeselektor - Zweete Halbzeit
2. Das Bo - Turlich, Turlich
3. Lexy & K-Paul - The Clap
4. Deichkind - Limit
5. Spillsbury - Was Wir Machen (Kid Alex Boys Noize Remix)
6. Spillsbury - Sturzflug (Azzido Da Bass Remix)
7. The Dance Inc. - Matador (Frittenbude Remix)
8. Atzen Musik - Es Gibt Kein Bier Auf Hawaii
9. Meinrad Jungblut - Sonnendeck
Tchüss!
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
August Charts!
Postanowiłem, że teraz co miesiąc będziemy wrzucać listę 10 kawałków, które zrobiły na nas wrażenie. Okres rozliczeniowy będzie mijał upływał mniej więcej w połowie każdego miesiąca.
Mam nadzieję, że kogoś takie zestawienie zainteresuje. Bez napinania się, dla uporządkowania tego co się istotnego wydarzyło. Co więcej, ewentualna hierarchia porządkowa, nie będzie miała nic wspólnego z gradacją wartości kawałków.
A więc zaczynamy. August Charts!
1. Afrojack - Zeggie
2. Duck Sauce - You're Nasty
3. The Squatters - Up to No Good
4. MSTRKRFT feat. John Legend - Heartbreaker (Laidback Luke Remix)
5. The Gossip - Love Long Distance (Riva Starr Remix)
6. Alvaro - Make It Funky
7. Yolanada Be Cool - Afro Nuts (Douster Remix)
8. The Count & Sinden - Mega
9. The Phantom - Cambodia
10. Dj Spin Laden - Bomba (Dj Manaia Remix)
Pzdr.
Stadtkind
sobota, 15 sierpnia 2009
I'm in Poland Bitch!
Zacznę od początku i będę opisywał wydarzenia chronologicznie, tak będzie mi łatwiej wszystko zrekapitulować.
Tak jak już pisałem. Jak zwykle mamy gdziekolwiek stosunkowo daleko, kto był u nas ten wie (a trzeba powiedzieć że już coraz więcej osób odwiedziło Leśnicę), tak na Electrocity mieliśmy bliżej. Wsiedliśmy do pociągu na stacji kolejowej w Leśnicy i w pół godziny byliśmy w Malczycach. W pociągu był spory ścisk, także nawet najodważniejszy konduktor nie ośmieliłby się sprawdzić biletów. W efekcie jechaliśmy na gapę. Dreszcz emocji. Innym też skoczył poziom adrenaliny, bo w pociągu była szamotanina. Dal nas zaś to był pierwszy sygnał ostrzegawczy "oho! trzeba uważać, bo nie jesteśmy wśród swoich".
Z Malczyc były darmowe autokary na sam teren festiwalu. Wpierw wybraliśmy jednak opcję "sklep". Za nieśmiałą namową Adama, zdopingowani przez ekspedientkę w sklepie która stwierdziła "słuchajcie, przecież to niedaleko", wyruszyliśmy z Malczyc do Lubiąża na piechotę. Po drodze przeklinaliśmy ten pomysł i uciekaliśmy na pobocze przed szalonymi ciężarówkami. Inni na drodze albo nam kibicowali albo złorzeczyli, gwizdali, trąbili, krzyczeli, machali rękami. Przygoda. Gdy w końcu po ponad godzinie wędrówki dotarliśmy na miejsce i odebraliśmy bilety, zastała nas gigantyczna kolejka przed wejściem. Wcześniej jednak z oddali słyszeliśmy że na głównej scenie ktoś grał "Rockafeller Skank" w remiksie Riva Starra, "Up To No Good" The Squatters i "Gypsy Woman" Marka Mendesa. Ok, ale tego drugiego kawałka nie spodziewałem się usłyszeć. Niespodzianka.
W kolejce spędziliśmy nie bagatela ponad 1h 20 min. To było kolejne niemiłe wrażenie. No bo kto to widział, na tak spory festiwal ustawić jedynie 4 bramki. "Współstacze" okazali się być jednak ludźmi, mimo że niekoniecznie tak wyglądali i żadnych nieprzyjemnych sytuacji do końca wieczoru nie uświadczyliśmy. Gdy w końcu przedarliśmy się do środka, od razu pobieglismy na główną scenę na:
CROOKERS
Na wejście przywitało nas "Zeggie" Afrojacka. Crookersi grali nieźle, choć moim zdaniem jakby od niechcenia. Było trochę bangerowo, trochę tribalowo, nie do końca równo, skokowo. Jako, że grali u nas pierwszy raz, sypneli garścią hitów w postaci "Thuderstruck", "Knobbers" i "Day 'n' Nite". Pojawiło się jeszcze "Warp" i "Hey" Laidback Luke'a i Diplo. Co muszę im zaliczyć na plus, to to że poza tym zaprezentowali sporo numerów których nie znałem. Na minus, że nie zagrali bodaj żadnego z serii ostatnich rewelacyjnych remiksów: ani "Secousse" Radioclit, ani "Boom Da" Mixhella, czy "Township Funk" Mujavy. No, był "Raven", ale ten numer zagrali potem i Felix Da Housecat i Laidback Luke. Czyli wszyscy. Pojawił się za to jeszcze nie wydany numer Laidback Luke'a z Lee Mortimerem o tytule "Blau". Oświecili mnie w tym temacie ludzie z forum Laidback Lukea.
Crookers mieli słaby kontakt z publicznością. Lekko gibali sie nad stołem djskim, czasem pokiwali głowami. Nieobecni. Podeszli potem do barierek by zbić piątki z fanami, ale chyba tylko dla formalności. Co jeszcze? Phra wyglądał jak Paul Kalkbrenner z "Berlin Calling".
Szkoda, że tak jakby olali sprawę. Może dlatego że Polska, może że festiwal ni do końca w klimacie, może dlatego, że grali od 21:30 do 23:00. A może wszystko na raz.
4/4+
FELIX DA HOUSECAT
Feliks przypomniał mi o sobie w tym roku numerem "Elvi$". Jego występ bardzo mnie cieszył. Prawda jest jednak taka, że był to słaby set. Zaczął 'staroszkolnie', od remiksu "Blue Monday", było technicznie. Potem zapodał "Lyposuct" D.I.Ma. & Taia, "AA 24/7" Dance Area i remiks "Kids" MGMT. Swoją drogą, to był rozczulający moment. Widzieć wokół siebie kwadratowe szczęki, wielkie jak konary szyje, nażelowane pseudo-irokezy, tipsy, pasemka, które jak jeden mąż energicznie baunsowały do MGMT. Szkoda jedynie, że nie śpiewali refrenu. Potem fragment "Silver Screen Shower Scene" i "Smells Like Teen Spirit" w oryginale. Pewnie ktoś powiedział Felixowi, że w Polsce ludzie najlepiej bawią się do utworów, które już znają, albo usłyszał to od Maklakiewicza, jak oglądał "Rejs". Potem był jeszcze wspomniany "Elvi$", "You're Nasty" Duck Sauce czy "One more time" Daft Punka. Reszta była mocno electro-techowa, we właściwym dla Felixa stylu. Zabrakło "Kickdrum".
Mimo, że selekcja była dość ciekawa, to set był mało spójny. Felix czasem jakby trochę nonszalancko dobierał kolejne utwory, przez co cały występ tracił dynamikę. Jakiś niezdecydowany był. Choć trzeba mu przyznać, że miał lepszy kontakt z publicznością od Crookersów. Kilka razy mówił coś do mikrofonu (amerykańska szkoła), ale ani my, ani tym bardziej reszta publiki nic nie zrozumiała.
Daję 3+/4-
***
Po Feliksie, zdecydowaliśmy się zwiedzić inne sceny: Run To The Sun, Gate To Hell, Fly With Me i Red Tent. Właściwie ciężko mi jednoznacznie określić, co było grane na poszczególnej ze scen. Na "Fly with me" występował Eric Sneo, którego kojarzę z imprezy w kwietniu w Browarze Mieszczańskim. Wysłaliśmy wówczas dubstepowy set na konkurs; nagrodą był występ na jednej ze scen. Jednak jego mroczne techno (scena Fly With Me, była w barokowym kościele, tym na zdjęciu powyżej) szybko nas znużyło i ruszyliśmy na hardstyle. Wówczas grał The Prophet (którego kojarzę z Thunderdromów), po nim zaś Zany. Na jednego jak i na drugiego trafiłem w momencie gdy grali intrygujące remiksy: The Prophet "In The End" Linkin Park, a Zany "Otherside" Red Hot Chili Peppers. Ale bawiliśmy się przednio.
Laidback Luke miał grać dopiero o 3:45. Rozejrzeliśmy się po terenie festiwalu. Sierpniowe noce już nie są tak ciepłe, dlatego dobrze, że część korytarzy klasztoru była udostępniona, także można było wejść do środka, usiąść i się ogrzać.
Co do zaopatrzenia. Lano Lecha, ale można było go tez kupić w puszce. Poza tym woda. Nie mogłem znaleźć jednak żadnego punktu z napojami energetycznymi. Żarcie było fatalne. Niby standard: zapiekanka, hamburger, szaszłyk, kiełbaska, ale wszystko jakieś gumowe, papierowe, kleiste.
Plusem był jednak, brak dużych kolejek.
LAIDBACK LUKE
Z Laidback Lukiem wiązałem chyba największe oczekiwania. No i nie zawiódł. Zaczął typowymi dirty dutchami. Było między innymi "Let The Bass Kick" Chuckiego, z zsamplowaną frazą "I'm in Poland Bitch". Potem stopniow przyśpieszał. Znów "Warp", "Raven" w remiksie Crookers, "Rockin' with the best", "Get Up" Bingo Players w remiksie Diplo, "Cream" Frederico Franchi czy "Show me love" w remiksie Afrojacka. Na koniec David Guetta i Kelly Rowland w jego remiksie, i najbardziej wyczekiwany kawałek tego wieczoru czyli Mstrkrft ft. John Legend - "Heartbreaker" również w remiksie Lukea.
Przy tym było to najlepszy i najciekawszy technicznie set. Rewindy, nagłe cuty, zsamplowane wokale, mashupy. Luke miał świetny kontakt z publicznością. Wymachiwał rękami, układał z dłoni serce, gestykulował, uśmiechał się do kamery, która przenosiła obraz na żywo na telebim, krzyczał, ściszał muzykę i śpiewał razem z tłumem. Potem rozdał autografy, przeprosił wszystkich fanów, że nie może z nimi pogadać bo ma samolot i cały czas kokieteryjnie się uśmiechając odszedł. Naprawdę, czarująca osoba.
5+
***
Otwarta pozostaje odpowiedź na pytanie, co pomiędzy Crookersami a Flixem De Housecatem robił Dj V Valdi? Więcej o nim tu.
Śmialiśmy się z Adamem, że należało się ubrać "niewpierdol". Mimo wszystko jednak, "trochę wpierdol" wyglądaliśmy. O dziwo jednak, całe to towarzystwo "polskich klubowiczów" okazało się całkiem sympatyczne. Może był to wynik muzyczno-alkoholowo-narkotykowego amoku. Przybijali z nami piątki, sami czasem zagadywali, a gdy łapało się z nimi kontakt wzrokowy, gestykulowali w stylu "jak się dziś bawisz? bo ja jadę kurwaaaa!". Ja niemal zaprzyjaźniłem się z jednym schaboszczakiem. Mimo wszystko, nie czuliśmy się do końca komfortowo będą jedynie w trójkę.
Z takich ciekawostek, to dowiedzieliśmy się jeszcze, że po strefie V.I.P. przechadzali się fukncjonariusze CBŚ i robili zdjęcia z ukrycia. Uśmiech proszę!
Ale było fajnie. Żałujecie, kto nie był.
Pzdr.
Stadtkind
P.S. Moja "biedafotorelacja" zrobiona aparatem w telefonie komórkowym, dostępna tu.
piątek, 14 sierpnia 2009
Luzacki Łukasz.
Pamiętam, że w tamtym roku graliśmy imprezę w ten sam wieczór, gdy w Hali Stulecia było White Sensation. Miałem na sobie akurat białe spodnie i od reszty "imprezowiczów" w tramwaju odróżniały mnie tylko czarne buty. Jak przyszedłem do klubu, to sobie żartowaliśmy "Ha, ha, ha chyba pomyliłeś imprezy koleś, nie?". A teraz sobie pluję w brodę. Poważnie. Grał wówczas właśnie Laidback Luke. W tym roku nie odpuszczę. Będzie 3 października. Szacujemy, że być może zawita do nas Chuckie, bo rok temu grał w Amsterdamie, a w Polsce ten sam line-up odgrzewają przy okazji kolejnej edycji. Ale o White Sensation będę jeszcze pisał.
Tymczasem jednak z Laidback Lukiem nic straconego, bo dosłownie za kilka godzin zobaczę go w Lubiążu. Do tego Laidback Luke i Crookers.
Szkoda, że jedziemy małą grupą, a zapowiadało się tyle osób. Przewrotność losu polega na tym, że mimo iż mieszkamy na rubieżach Wrocławia, to tym razem mamy najbliżej na imprezę. Bo wsiadamy u siebie w pociąg do Malczyc, a stamtąd już darmowe autobusy.
Ale, żeby nie był to taki suchy post, to jak zwykle muzyczne bonusy. Przez ostatnie dwa dni nie mogę się uwolnić od tych kawałków:
Laidback Luke & Tom Stephan feat. Romanthony - Show
MSTRKRFT - Heart Breaker featuring John Legend (Laidback Luke Remix)
Pzdr.
Stadtkind
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Habemus Papam
Gdy ostatnio spotkałem się ze znajomym w knajpie w której od dobrej godziny od mojego przyjścia katowali coś w tylu "Michael Jackson: The Golden Collection", mój rozmówca w pewnym momencie stwierdził:
"Czy ten błazen będzie nas prześladował już na każdym kroku? Czy w 1849 we wszystkich oberżach i szynkach grali >>Etiudę Rewolucyjną<To już mogli by nazwać jakiś dom dziecka jego imieniem. Przynajmniej tematycznie to by się zgadzało."
Gdybym gdzieś trafił na koszulkę z napisem "Nie płakałem po Majkelu", to bez zastanowienia bym ją kupił. A tak o! By włożyć kij w mrowisko.
Medialny harmider trochę ucichł, fani dalej wylewają gorzkie zły, a sam Majkel zarabia kupę szmalu, może jak nigdy wcześniej, szkoda tylko że post mortem.
Ale dość tych złośliwości. To i tak na nic. Ad rem. Postanowiłem też dodać swoją kontrybucję do blogowego zamieszania na temat króla popu. Poniżej wyselekcjonowane remiksy.
Michael Jackson - In The Closet (Daz The Dominants Tribute To The King Mix)
Michael Jackson - History (Tony Moran's History Lesson Mix)
Pzdr.
Stadtkind
P.S. Na zdjęciu powyżej dzieci przy wspomnianym ołtarzyku Majkela na pl. Solnym we Wrocławiu.
Cannelloni ala Hellsbrothers!
Kontynuując wątek włoski rozpoczęty w poprzednim poście, wklejam na bloga przepis na Cannelloni, które w poprzednim tygodniu upichcił u mnie Adam, dzielnie wspomagany przez Dżej. Chłopak ma do tego smykałkę, o czym przekonało się już parę osób. Namawiam go żeby poszedł do gastronomika.
Tymczasem poniżej wklejam przepis na wspomniane Cannelloni, który znalazłem tutaj, wcześniej jednak został zaakceptowany przez Adama:
***
Nadziewane mięsem rurki Cannelloni w pysznym aromatycznym sosie z pomidorów i papryki. Proporcje według uznania.
Składniki:
- 500g mięska mielonego (mieszanego)
- 2 cebule
- po jednej papryce: żółtej, zielonej
- 2 papryki czerwone
- puszka pomidorów (mogą być świeże w sezonie)
- pasta pomidorowa (w kartoniku)
- ząbek czosnku
- kilka rurek Cannelloni
- starty ser żółty
- natka pietruszki
Przyprawy:
- 1 łyżeczka bazylii
- 1 łyżeczka oregano
- 2 łyżki papryki suszonej
- szczypta majeranku
- pieprz
- sól
- cukier
Sposób przygotowania:
Sos pomidorowy. Kolorowe papryki (po 1 sztuce każdej) kroimy w wąskie paseczki, wkładamy do rondelka. Cebulkę pokroić w piórka i dodać do papryk. Wszystko razem duszę do miękkości, dolewając co jakiś czas odrobiny wody by się nie przypaliło. Do przygotowanej papryki dodaje puszkę pomidorów pokrojonych w kostkę. Mieszam i doprawiam solą, pieprzem, cukrem i pozostałymi przyprawami. Na koniec można dodać do smaku sosu słodkiego chilli oraz odrobiną czosnku. Posypać posiekaną natką pietruszki.
Nadzienie. Cebulkę i czerwoną paprykę pokroić bardzo drobno. Usmażyć w niewielkiej ilości oleju. Dodać odrobinę soli by się nie przypaliło i cukru. Gdy wszystko będzie rumiane, dodajemy mięsko mielone. Wszystko razem smażymy do momentu zarumieniania. Dodajemy suszoną paprykę, ząbek czosnku pokrojony w drobną kosteczkę, oregano, bazylię, sól i pieprz. A na koniec pokrojoną natkę pietruszki. Potem wystarczy dodać gęstą pastę pomidorową i wszystko starannie wymieszać. Nie używałam pomidorków z puszki, ponieważ pasta jest gęściejsza. Masa nie może być za rzadka, bo będzie się niewygodnie nadziewać makaron.
Makaron. Najlepiej sparzyć go we wrzątku tak z 3 minutki, wtedy wygodniej jest faszerować nadzieniem.
Wykończenie. Po nafaszerowaniu każdej rurki nadzieniem, przygotuj naczynie żaroodporne. Wyłóż dno pomidorkami pokrojonymi w kostkę, na nie nałóż makaron. Zalej sosem pomidorowo-paprykowym i posyp startym serem żółtym. Zapiekamy do momentu gdy ser będzie zrumieniony.
A oto i zdjęcie naszego zadowolonego mistrza kuchni wraz ze swoim dziełem:
Pzdr.
Stadtkind
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Spaghetti Torino Pizza Milano Del Pierro Fiat Buongiorno
Pamiętam, że kiedyś słyszałem o stereotypie jakoby Polacy i Włosi mieli być najgłupszymi narodami w Europie. Był nawet taki dowcip, który brzmiał mniej więcej w ten sposób:
Włosi zbudowali most na pustyni i gdy cała Europa pokładała się ze śmiechu, nie mogąc wyjść z podziwu nad ich głupotą, okazało się, że most masowo oblegli Polacy z wędkami.
Ha, ha, ha!
Zwykle wyśmiewani za marny dorobek muzyczny, mają jednak teraz swoje pięć minut na scenie elektronicznej. Blogowej? Fidgetowej? Zwał jak zwał. Bloody Beetroots święcą tryumfy, w ostatnim czasie stali się jednym z najgorętszych towarów na międzynarodowej scenie. Nie wspominając o Crookersach, którzy przecież zrobili remix U2. Po piętach depczą im Congorock, Blatta & Inesha, His Majesty Andre czy Gigi Barocco.
Luigi Manfredi aka Chewy Chocolate Cookies, który grał w maju na imprezie Hungry Hungry Models, tlumaczył ten fenomen w następujący sposób: u Włochów, nic nie może być do końca na poważnie, zawsze jedno oko jest lekko zmrużone, ironiczny uśmieszek i skrzyżowanie palce za plecami. Pamiętacie remix Chromeo zrobiony przez Crookersów. Moim zdaniem jeden z najśmieszniejszych remiksów w ostatnim czasie. "Pam pam pam pam, pym pym pym pym". A jednak całkiem na poważnie. A groteskowe Knobbers?
Włosi do tego nie stronią od zabawy. Gigi Barocco bawił się z nami do upadłego. I to mi się podoba. Viva La Italia!
Jak to powiedział Piotr Mika - "dobra śródziemnomorska szkoła".
Gigi Barocco - Puah
Congorock - Runark
Blatta & Inesha ft. Congorock - Step Off
His Majesty Andre - Peep Thong
Ciao!
Chałupy welcome to.
Już za kilka dni zobaczymy morze. Cieszymy się. Nawet bardzo.
I znów utoniemy w morzu Jaegermeistera.
Dla formalności. Gramy 8 sierpnia.
Dzień wcześniej, to jest w piątek, romantyczny B.A.R.T.O. i gangster Spox.
Za to w czwartek nasz lokalny zawodnik Qube, wspomagać będzie go zaś Cris.
Te wszystkie atrakcje tylko w Beach Barze Piekarnia.
Już się nie mogę doczekać, a wy?
Pzdr.
Stadtkind