sobota, 28 lutego 2009

BASS BASS BASS ON TOUR!



BASS BASS BASS ON TOUR - EDYCJA WYJAZDOWA!


BANDBANDBAND! http://www.myspace.com/justabandbandband
czyli:
DISTORTED ANIMALS aka DJ DSTRTD http://www.myspace.com/mikda
JAKUB DYMEK aka EH!MARINE. http://www.myspace.com/jakubdymek

BANDBANDBAND powstał na styku najróżniejszych projektów i pomysłów. Ten wrocławski kolektyw narodził się pewnej sierpniowej nocy w Barcelonie i od tej pory żyje własnym, ekstremalnym życiem. Style to szumny BASSLINE łamany B-MOREM okazyjnie poprzetykany BAILE FUNKIEM i co bardziej imprezowym DUBSTEPEM. No i jest jeszcze FIDGET, ale to drażniąca kwestia.
Chłopaki grają też BLOGHOUSE choć wystrzegają się założenia własnego bloga. Stają się rozpoznawani, choć ukrywają tożsamość. Grają jak najbardziej „modnie”, choć widzą w tym głębszy sens niż bycie „modnym”. Jednym słowem uprawiają dj-ską odmianę kontestacji. Ale nie martwcie się, gdy stają za deckami - parkiet płonie!

Oraz :

SLAM DUNK http://www.myspace.com/slamdunkbitches

Znani z uprawiania imprezowej turystyki, nazywani jednym z najbardziej hedonistycznych kolektywów na polskiej scenie, w ciągu ostatniego półrocza dostatecznie zaznaczyli swoją obecność na scenie, by swoje beztroskie tournee kontynuować w roku pańskim 2009.
Odwiedzili wszystkie największe miasta Polski, grając między innymi z Hungry Hungry Models, El Barto & Liam B, Mental Cutem, FLWNKZ, Tomb Crew czy Bok Bok'iem. Występowali również na PEPSI VENA MUSIC FESTIVAL w Łodzi, na którym grali m.in. Klaxons czy Happy Mondays.
Zgranie łączą stare z nowym, z jednej strony mają słabość do brzmień opartych na basie, jak heavy bass, bassline, dubstep, z drugiej zaś nie odmówią sobie przyjemności zagrania przestrzennego oldschoolowego house'u, techno, a nawet eurodance. Gdzieś pomiędzy tym znajdzie się jeszcze miejsce dla fidget house'u, baltimore czy kuduro.
Slam Dunk powstał by być mobilnym eventem, który ma zamiar zburzyć barierę pomiędzy DJ-ką a parkietem, dając tym samym pokaźne show!


heavy bass / 4x4 / dubstep / fidget house / b-more / bassline / uk funky / baile-funk / 8-bit-tropicalia

_____________________________________________
Bilety:
10 zł w przedsprzedaży i dla posiadaczy kart klubowych
15 zł w dniu imprezy

Start: 21


wtorek, 24 lutego 2009

Addicted Kru Sound | blend!

Ostatnio na naszym blogu nic się nie działo, wcześniej zaś było dość mocno literacko, także teraz postaramy się nadrobić zaległości i przy okazji zrobić mały update muzyczny.


Addicted Kru Sound pochodzą z Leuven w Belgii i żonglują junglami, dubstepem, beakbeatem, ragga, drum 'n' bassem i właściwie to nic więcej o nich nie wiemy. Ponoć grali już w USA, ale pewnie było to dawno i nie prawda. Słucha się jednak z przyjemnością.

Mims - I Did You Wrong (Addicted Kru Sound Remix) (Mediafire)

Dla formalności jeszcze majspejs: www.myspace.com/addictedkrusound

Więcej ich kawałków znajdziecie tu.


Austro-Węgry powracają, co prawda nie w wydaniu cesarstwa z apetytem na europejskie imperium, zaś w formie producencko-djskiego duetu. Jak my wszyscy mają bloga i
majspejsa.
Tam też znajdziecie darmowe kawałki do ściągnięcia. Co tu dużo mówić, posłuchajcie.


Pzdr.
Slam Dunk

LOL MONEY!


Oglądamy właśnie dokument o RPA. Na zewnątrz ponoć panuje kryzys gospodarczy. Qushi się zamyka. Bezrobocie w Polsce osiągnęło dwucyfrową wartość. Kiła mogiła.
A właśnie, z kryzysem jest ponoć jak z Yetim, niby duży i groźny, a przecież nikt go nie widział.
Tak nam się skojarzyło, bowiem już jakiś czas temu ten kawałek wywołał uśmiech na naszych twarzach. Proszę państwa: YTCRAKCER!



Ytcracker ponoć nagrywa już od 1998 roku, a wcześniej był hakerem. To wyjaśnia, czemu piszę się o nik w kontekście tzw. "nerdcore". Wiecej o nim przeczytacie tu.

Tutaj tez jego oficjalna strona: http://www.ytcracker.com/
Możecie tam też ściągnąć jego kawałki.
Jak widać chłopak zawsze wszystko robi na stówę!
Trzymamy za niego kciuki i będziemy obserwować dalszy rozwój jego kariery.


Pzdr.
Slam Dunk

wtorek, 10 lutego 2009

PIĄTEK 13EGO!


Jesteście przesądni?
Bo my nie i wierzymy, że to będzie naprawdę fajna impreza.

Poniżej krótki informacyjny tekst o wydarzeniu autorstwa naszego ziomka Dizzy Trouble:
____________________________________________________________

"N" FOR NERDER - SLAM DUNK & DIZZY TROUBLE

13/02/09 - 23:00
SATURATOR CLUB / WARSZAWA

BANGERS/BASS/TECHNO

"N FOR NERDER" to nowy cykl imprez na ktorych bedziemy sie bawic przy doskonale wyselekcjonowanych dzwiekach. A to za zasługą rodzimych i zagranicznych DJów i producentów ktorzy beda zapraszani. Na pierwszej bibie zagrają:

SLAM DUNK
Doskonale juz znani w stolicy i nie tylko szalency z Wrocławia. Graja głośno i szybko (od staroszkolnego hausu po wielbiony przez wielu heavy bass) nie dają szansy na to żeby siedzieć spokojnie. Grali u boku mi. TOMB CREW, STEREOHEROES. A ich sety są bardzo dobrze odbierane i spotykaja sie z wieloma pozytywnymi komentarzami.

DIZZY TROUBLE
Lubiany przez wielu, przez wielu nienawidzony. Były filar byłego "BSD!PARTY"(objazdowego cyrku?). Tak jak chłopcy ze SLAM DUNK jest z Wrocławia. Jego sety to prawdziwa mieszanka bangerowego techno i oldskulowego rejwu.


WIĘC PRZYGOTUJCIE SWOJE ZEGARKI CASIO Z KALURATORAMI, POSKLEJAJCIE SWOJE POŁAMANE OKULARY I WPADAJCIE NA NAJFAJNIEJSZĄ BIBE W STOLICY.

//

MYSPACE:
/SLAMDUNKBITCHES
/OIGHDIZZYT

Sprawdźcie też jego blog:

NFORNERDER.BLOGSPOT.COM

Pzdr.
Slam Dunk

niedziela, 8 lutego 2009

Ej... a masz może? Weź puść...


Poniżej pierwsza kontrybucja Adama dla naszego bloga.
Tak właściwie jednak, to on go przecież założył...
Mniejsza z tym, myślę że taka polifonia wyjdzie mu (blogowi, ale Adasiowi pewnie też) tylko na dobre.
Słuchajcie jego mixa! Jest dobry.

Ad rem: powyżej wkleiłem zdjęcie z linka podesłanego mi przez znajomego. To tablica z małą kolekcją tzw. requestów, jakie imprezowicze zostawili na karteczkach u dj'a.

Tym co grają, zdarzyło się pewnie wysłuchiwać różnych zmyślnych próśb.
Tym co się bawią, zdarza się formułować pewne życzenia.

Nie mam zamiaru demonizować tego zjawiska. Nie umiem określić jego częstotliwość ani nasilenia w klubach w zależności od różnorakich warunków i okoliczności. Jeśli publiczność dogada się z dj'em i on będzie winszował ich zachciankom, to chyba dobrze? Mamy wtedy koncert życzeń.
Jeśli zaś do dj'a ustawia się kolejka, niektórzy pielgrzymują kilkakrotnie inni zaś klną pod nosem, to może oznaczać, że coś jest nie tak i koleś znalazł się w niewłaściwym miejscu.

Nas chyba ten problem nie dotyczy, gdyż gramy zwykle na imprezach, które są w pewien sposób "ometkowane" i mają dotrzeć do tudzież zainteresować pewną grupą osób. Nie jesteśmy regularnymi weekendowymi dj'ami ani też artystami i nie robimy tego dla kasy.

Tu chodzi o granie muzyki, która nas kręci, a że nie jesteśmy w tej podniecie odosobnieni, dlatego możemy występować na imprezach. Może nie wszyscy umieją wtedy sprecyzować co im się podoba, ale pewnie wydaje im się, że to co gramy jest fajne. Mi się, jakby nie patrzeć, ten punkt widzenia podoba. Ale bez ściemy. Myślę, że ci, którzy chcą nas usłyszeć, wiedzą jak nas szukać.

Dlatego wracając do samych requestów, to mogą być on "śmieszne i fajne", jeśli nie jest to sytuacja opisana trzy akapity wyżej. Czasami, ktoś może Ci podsunąć niezły pomysł lub coś zasugerować (to muszą być wtedy znawcy tematu).
Dobrze, reszta to mniej lub bardziej chybione strzały.
Mogą Cię na moment rozbawić/zawieść/załamać/wpienić. Wszystko zależy od samej osoby.

Najlepszym wyjściem jest konsekwentne i grzeczne odmawianie, jeśli propozycji nie da się pogodzić z własnym sumieniem. Czasami trzeba odburknąć, odwrócić głowę, machnąć ręką lub udawać, że się nie słyszy. Zapewne nie raz dochodziło już do pyskówek, rękoczynów, uszkodzeń sprzętu czy kontuzji. Mi się do tej pory taki incydent nie przytrafił i oby nigdy nie miało miejsca.

Raz tylko pewien uparciuch bardzo chciał, żebym zagrał "Love Generation" Boba Sinclaira, bo "dziewczyna prosiła". Grzecznie odmawiałem, mówiąc, że nawet nie mam tego numeru, on zaś nieprzejednany chciał mi udowodnić że przecież go mam, bo "wszyscy uwielbiają ten kawałek". Po dłuższej chwili miarka się w końcu przebrała, powiedziałem mu przysłowiowe "spierdalaj!" i gość z oburzoną miną, pewien moment zwlekając w końcu się ulotnił.

Tak przy okazji, jeśli będzie czytał tego posta ktoś kto gra, to niech zostawi w komentarzach swoje typy na najczęściej "request'owane" zespoły/dj'ów lub utwory.
Miło będzie też poczytać najbardziej egzotyczne życzenia.

Ja ze swojej strony stawiam na Prodigy i Depeche Mode.

Pzdr.
Stadtkind

P.S.

Żeby nie było, ten obrazek powyżej to zdjęcie konceptualnego obiektu. Podaję tytuł i autora:
Brian DeGraw "Untitled (DJ Requests)" - 2007 .

"Minimix dla głupich six" by HLLSBRTHRS.



Nuda przybiera różne formy, niektórzy odświeżają co 5 minut MySpace'a (tudzież Facebooka'a), inni idą do osiedlowego sklepu po bliżej niesprecyzowane produkty, ja natomiast nagrywam w tym czasie minimixa.
Prawie 12 minut, 7 kawałków, przyłożenie na wszechobecny bass, miłego słuchania!

HLLSBRTHRS - Minimix dla głupich six!

Tracklista w komentarzach.


Pzdr.
Hllsbrthrs aka Kapsel

sobota, 7 lutego 2009

Kanye goes east.



Kiedyś Tomek na blogu FLWNKZ pisał o "byciu Kanye West'em".
Nigdy o tym nie myślałem, być może fajnie byłoby nim być, niemniej jednak to co mogę z całą pewnością stwierdzić, to to że dzielę z nim zamiłowanie i pociąg do ładnych, wysmakowanych i oryginalnych rzeczy. W tym wypadku chodzi o architekturę.

Bodaj drugi raz na blogu Kanye'go pojawia się notka dotycząca katowickiej KWK Promes, czyli pracowni architektonicznej Roberta Koniecznego, którego "dom aatrialny" został uznany za "Dom Roku na Świecie 2006" oraz otrzymał prestiżową nagrodę portalu WorldArchitectureNews.com.
Tym razem był to "Dom z kapsułą" stojący w Rudzie Śląskiej.

Więcej o KWK PROMES dowiecie się tutaj:

kwkpromes.pl

Zaś o "domu aatrialnym" przeczytacie tutaj:

archicad.pl
architektura.info


Warto chociaż przez moment zerknąć na to, bowiem jest to kawał porządnej polskiej architektury nie tylko na papierze.

Pzdr.
Stadtkind

Intro. Reminiscencja.


To chyba dobry tytuł dla tej notki.
Relacja ta pojawia się tu bowiem z dość sporym opóźnieniem. Ci którzy na imprezie byli, być może zdążyli już o niej zapomnieć, tym zaś których nie było, postaram się w kilku słowach streścić co się działo tego sobotniego wieczoru w Intro. Warto o tym wspomnieć.

To była druga impreza, którą sami od podstaw organizowaliśmy we Wrocławiu jako Slam Dunk. Pierwsza zaś, która była rozpisana na dwie sceny, na których miały wystąpić 4 kolektywy.
My i El Barto & Liam B na jednej, Czikitas Brothers i HP_readers czyli Pol Rax i Dr Atkins na drugiej.

Klub zaczął powoli zapełniać się po 22, w momencie gdy stali bywalcy Intro (podstarzali rockmani i młodociani metalowcy) zaczęli się wykruszać. Klubu nie zapełniliśmy po brzegi, udało się jednak zagęścić atmosferę i rozkręcić parkiet. Na naszej scenie, tłum na densflorze wzbierał falami, zaś w drugiej sali non stop podrygiwała grupka osób.

Przyznam szczerze, że przed samą imprezą miałem obawy co do frekwencji i powodzenia całego przedsięwzięcia. Na szczęście Wrocław nas jednak nie zawiódł. Na pewno duża w tym zasługa zmasowanej akcji promocyjnej, jaką zaczęliśmy prowadzić na około miesiąc przed imprezą.

Okazało się, że Wrocław ma potencjał na takie imprezy, co nie powiem, ale podniosło nas trochę na duchu i nie zniechęciło do kolejnych prób. Bowiem i basowe zajawki i momenty bardziej fidgetow'e czy techno czy też wstawki z kuduro czy baltimor'em zadziałały.

Co warto jeszcze podkreślić? To, że mieliśmy naprawdę świetne nagłośnienie, które generowało naprawdę soczysty i wyraźny dźwięk, co nie zdarza się wszędzie. Sama przyjemność z grania.

Pomimo, pewnego przykrego incydentu, o którym tu wspominać nie będę, jesteśmy zadowoleni z tej imprezy.

Tutaj chciałbym podziękować wszystkim którzt przyszli wtedy do Intro, jak i Czikitas Brothers i HP_readers, którzy przyjęli naszą propozycję i zagrali na imprezie, oraz Dymkowi ve. Eh! Marine, za nieco nieoczekiwany gościnny set i instrukcje dotyczące obsługi (nomen omen) "dymiarki". Na koniec zaś ukłon w stronę Barta, który tym razem samodzielnie reprezentował swój kolektyw, tym bardziej należą mu się uznanie i podziękowania z naszej strony, że przejechał naprawdę kawał kraju, żeby dotrzeć na tą imprezę.

To tyle.
Miejmy nadzieję, że to tylko zapowiedź tego co może się wydarzyć we Wrocławiu w 2009 roku.

Pzdr.
Stadtkind

poniedziałek, 2 lutego 2009

Fidget Home.


Tytuł posta nieco przewrotny, jest to i aluzja i parafraza. A co takiego mam na myśli, postaram się poniżej jasno wyłożyć.

Przedwczoraj graliśmy wraz z Stereoheroes i Hungry Hungry Models w Obiekcie Znalezionym.
Relacja pojawi się tu wkrótce, jak tylko dotrą do mnie materiały dokumentujące to wydarzenie.
W skrócie powiem tak: było bardzo, bardzo gorąco, jedna z najnajlepszych imprez na jakich byliśmy i graliśmy. Co do gości z Francji, to zagrali z wielkim impetem, podtrzymując we mnie wiarę w fidget.

A propos fidget house'u, bo o niego też się tu rozchodzi.
Jakiś czas temu na Wortalu Muzyki Klubowej ftb.pl pojawił się artykuł zatytułowany:
"Switch i Crookers czyli... Fidget House", w którym czytamy:

"
Niezwykła energia i potężny parkietowy potencjał fidget house’u sprawiają, że styl ten dotarł również do Polski. Podbija powoli nasze parkiety, póki co głównie w stolicy za sprawą takich kolektywów jak Hungry Hungry Models czy Slam Dunk. Gatunek ten staje się coraz bardziej popularny również w Poznaniu, m. in. dzięki kolektywowi Kukabara. "

Nie mam zamiaru krytykować samego artykułu i weryfikować zawartych w nim informacji. Bardzo nam miło, że ktoś nas zauważył, tym bardziej że pojawiamy się w tym kontekście jako pozytywni bohatrzy.
Miałem wcześniej napisać o tym fragmencie na blogu, ale zwyczajnie zapomniałem. Temat powrócił teraz, właściwie przypomniała mi o nim Sylwia z Hungry Hungry Models, gdy w niedzielę wczesnym porankiem, gdy dogorywaliśmy po wspomnianej imprezie w naszym ukochanym Bistro, zapytała nas, gdzie jest nasz drugi dom, czy jest nim właśnie Warszawa.
Po chwili zastanowienia, po której doszliśmy do wniosku, że to jednak nie Poznań (w którym też często bywamy), może "jeszcze nie", odpowiedzieliśmy, że tak. Wątek stanął w tym miejscu. Więcej o tym nie rozmawialiśmy. Mnie jednak to pytanie w pewien sposób skonsternowało.
Znani jesteśmy z tego, że zagorzali z nas patrioci lokalni, zapowiedzieni byliśmy na sobotnią imprezę jako "germańascy najeźdzcy", ktoś kiedyś ząs mówił o nas w Warszawie per "narodowi socjaliści z Wroclawia". Zawsze dogryzamy naszym znajomym z Warszawy mówiąc o Mazowszu per "Azja" i odgrażamy się za każdym razem, że weźmiemy ze sobą kilofy by odebrać nasze cegły przy rozbiórce Zamku Królewskiego. Nigdy jednak tego nie robimy, zamiast tego zawsze dobrze się bawimy, zostawiamy po sobie mniej lub bardziej przyjemne (lub nie) wspomnienia i mamy kłopoty z powrotem do domu.

Słowo "dom" zabrzmiało dla mnie dośc nieswojo. Dalczego miałbym mówić tak o miejscu, którego hisotria jest mi obca, zwyczaje nie do końca jasne, mitologia zagadkowa, a topografia wciąż tylko trochę znana? Kiedyś stwierdziłem, że Warszawa jest dla mnie jak wielki wór, do którego, gdy włożysz rekę, nigdy nie wiesz co wyciągniesz. W Warszawie za każdym razem zadarzają nam się jakieś przygody, trafiamy w nowe miejsca i poznajemy nowych ludzi. Poza tym jesteśmy daleko poza domem, wolni od trosk i obowiązków. To tu mamy chyba najwięcej znajomych i przyjaciół i tu bywamy lub gramy na największej ilości fajnych imprez. Syndrom stolicy? Na pewno. Magia miejsca? Po części. I temu nie da się zaprzeczyć, ani przeciw działać. Zresztą po co? Ja to przyjmuję za dobrą monetę.

Z Wrocławia mamy kiepskie połączenia. Pociąg pośpieszny przez Lódź albo Opole/Częstochowę jedzie około 6 godzin i więcej, zaś Intercity przez Poznań lub Katowice w okolicach 5 godzin.
Duża część naszych wyjazdów to czas spędzony w pociągu. Potem zaś krzątanina z bagażami i nocleg w gościach. W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, którzy nam pomagali, w czasie naszych przyjazdów do Warszawy. To dla nas naprawdę ważne.

Podróże kształcą, ale też i męczą. Chcielibyśmy trochę częściej grać u siebie, tak by po imprezie i ewentualnym afterparty trafić do własnego łóżka i nie sprawiać nikomu specjalnych trosk.
Nie oznacza to jednak, że chcemy ograniczyć wyjazdy, wszystko bowiem wskazuje na to, że w przypadku bookingów następuje tendencja wzrostowa. Cieszy nas też to, że mamy przed sobą dwa terminy we Wrocławiu. O samych imprezach tu jeszcze napiszemy, już teraz jednak na nie zapraszamy. 14 marca z zaprzyjaźnionymi Hungry Hungry Models w Drodze do Mekki, zaś 24 kwietnia z Buszkersem i Mental Cut'em w Kamforze.

Przyjeżdżajcie do nas! Pokażemy wam Halę Stulecia, zjemy knyszę na Dworcu Głównym, pójdziemy do Zoo, usiądziemy nad Odrą, napijemy się piwa w Piwnicy Świdnickiej i przejedziemy zabytkowym tramwajem. Hm?

A wracając do Warszawy, to rozpoczęła niedawno nową kampanię reklamową. Pojawiły się u nas billboardy z tekstem: "70% Wrocławian jest dumnych ze stolicy".
Czy jestem w tym gronie? Nie wiem do końca z czego miałbym być dumny, trudno jest mi skojarzyć to uczucie z moim podejściem do Warszawy. Nie cierpię jednak na "kompleks stolicy", nie folguję stereotypom i kliszom. Naprawdę lubię to miasto, o którym Konwicki w "Małej Apokalipsie" pisał: „Moje miasto przypomina sławny Irkuck. Kiedyś było kalekim miastem europejskim, dziś jest zdrowym kiszłakiem azjatyckim.”

Lubię je pewnie właśnie za to, że ma w sobie trochę wielkomiejskości, trochę wschodniego ducha, pełne jest ciekawej i dobrej architektury jak i wykrotów i połaci. Kusi wielką gamą możliwości i łatwego zarobku, zniechęca bałaganem i pośpiechem. Ale jest jedyne w sobie i pewnie o to tu chodzi.


Pozdrawiam,
Stadtkind vel Mateusz